Wpisy archiwalne w kategorii

inne

Dystans całkowity:3766.63 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:204:40
Średnia prędkość:18.40 km/h
Maksymalna prędkość:62.06 km/h
Suma podjazdów:20350 m
Maks. tętno maksymalne:190 (101 %)
Maks. tętno średnie:159 (84 %)
Suma kalorii:147225 kcal
Liczba aktywności:54
Średnio na aktywność:69.75 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Na ognisko a skrzydła same rosły

Niedziela, 20 listopada 2011 · Komentarze(7)
Kategoria do 50, inne
Od tygodnia było na forum planowane już nawet się wycofałem z udziału ale chłopaki stanęli na wysokości zadania i zgodzili się je zrobić do południa tak ok 10.00 przyznacie że dziwna godzina na ognisko.

Skład już mocno oklepany ale coraz lepiej zgrany czyli Andrzej (Andi333), Adam (Limit), Tomek (T0mas82) i dwa Krzyski (Kysu i Krzysiek22).

Pomimo początkowych problemów z opałem dzięki Adamowej kosie udało się zorganizować odpowiedniego formatu paliwo i pomimo że ognisko wielkie nie było to wędlina w stanie wskazującym na kontakt z ciepłem została spałaszowana.

Ja za długo nie mogłem zostawać gdyż w moim życiu pojawiła się maleńka kobietka która będzie mi teraz przysłaniać cały świat. Dzięki chłopaki za udany wypad i towarzystwo.

Są chwile których żadne kilometry ani wygrane nigdy nie przebiją © Accjacek


cad:82

Nasze okolice

Niedziela, 13 listopada 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100, inne
Andrzej (Andi333) zaproponował pokręcić się po okolicy w poszukiwaniu szlaku w okolicach Sławkowa. Z racji że a Andrzejem dobrze się jeździ bo i pogadać można i zawsze jest troche i asfaltu i szlaku więc przystałem na taki pomysł.
Na start małe problemy ze spotkaniem się ja czekam na Papieskim Andrzej pod komendą :)
Po konsultacji telefonicznej ja jadę pod komendę i razem już jedziemy w kierunku Sławkowa po drodze zahaczając o pomnik i grób żołnierski w lasach okalających Euroterminal.
Następny postój to rynek w Sławkowie ciepła kawka, czekoladki normalnie Bahamy a potem kierunek zalew Sosina, Baza nurków i do domu.
Rzeczonego szlaku tak naprawdę nie znaleźliśmy bo się pojawiał i znikał słabe oznaczenia bez tabliczek informacyjnych trzeba by na mapie sprawdzić gdzie prowadzi to może by było łatwiej nim podążać.

Baza nurków © Accjacek



Edit:
Znalazłem kawały które spaliłem :)

15 lipca 1410 roku.

Wstaje świt.

W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć TU krwawą bitwę I stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą
pojedynek, a który z nich zwycięży, tego Strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów Rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam Rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no I ... Po prostu nie dam Rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
- Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no I Wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam Po prostu rady....

Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.

Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw króla.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w Stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali.
Nikt nie chce ...
Nagle słychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce  ! Ja pójdę  !
Rozglądają się I widzą: Stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego  ??

No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie
dziadek przez pole, Miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą.... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła, zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę I jęczy, A Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek  ! W nooooogiiiiii  ! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii  !!!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
jęki. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, A tam koń bez
nóg, krzyżak bez nóg, A dziadek stoi I trzęsącą się ręką, trzyma miecz
na gardle Niemca. I mówi: ...
- Masz szczęście *cenzura*, że krzyczeli "w nogi" Bo bym ci łeb *cenzura*.

i nr 2:

Stefan siedząc do późna w pracy zaczął wspominać stare hipisowskie
czasy, kiedy to codziennie były nowe panienki, narkotyki.
Postanowił po 20 latach nie palenia marihuany w końcu zapalić,
przypomnieć sobie wspaniałe dobre czasy. Odwiedził dzielnicę, na
której
mieszkał za młodu, i sprawdził czy diler Heniek jeszcze żyje i
sprzedaje. Okazało się, że Heniek całkiem jeszcze dobrze
prosperuje.
- Witaj Heniu, nic się nie zmieniłeś...
- Stefan, kopę lat...
- Potrzebuję jakieś fajne jointy, bo ze 20 lat nie paliłem, a
chciałbym
przypomnieć sobie jak to jest...
- Słuchaj Stefan, sprzedam Ci, ale pod jednym warunkiem... musisz
ten
towar palić samemu i najlepiej w zamkniętym pomieszczeniu.
- Dobra stary niech tak będzie - odparł Stefan i pożegnawszy się
pomknął
szybciorem do domu.
Wpada do chałupy, cisza jak makiem zasiał, stara chrapie jak
niedźwiedź,
dzieciaki tak samo, więc postanowił zamknąć się w kibelku. Usiadł
na
sedesie, wypakował towar, nabił lufkę, zaciąga się... otwiera oczy,

patrzy ciemno.
Wypuszcza dym - jasno.
- Kurde, ale sprzęcicho się pozmieniało - pomyślał zdumiony Stefan.
Po szybkim namyśleniu, drugiego macha pociągnął. Otwiera oczy,
ciemno... wypuszcza - jasno. Podjarany myśli sobie, że jeszcze raz
nic
nie zaszkodzi.
Zaciąga się - ciemno, wypuszcza dym - jasno. W tym momencie
piekielnie
silne walenie do drzwi kibelka...
- Stefan co Ty tam robisz? - krzyczy strasznie wkurzona żona.
Stefan wszystko wrzucił do sedesu i spuścił wodę i poddenerwowany
odpowiada:
- Golę się kochanie!
- Stefan, ku...wa! Trzy dni?

cad:77

PS. Sigma mi znowu zastrajkował i przez 5km się wyłączyła i nie startneła dlatego na GPS jest większy przebieg jak w ramce.

Proroczy kapeć czyli wyjazd do Złotego Potoku

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 100-150, inne
Dzień zaczął się nieciekawie zatkany nos i katar źle wróżył mojej kondycji. Powoli się pakuje i szykuje do wyjazdu pierwszy raz zakładam swoje ochraniacze na buty celem testowania.
Kolejna niespodzianka to laczek w rowerku a dzień wcześniej wszystko sprawdzałem, w tym momencie pomyślałem sobie zła wróżba ale nic pompka i jazda, tłoczę, tłoczę a tu nic nie przybywa zaczynam nasłuchiwać okazuje się że powietrze ucieka w tym samym tempie co ja tłoczę. Patrzę na zegarek 7:20 obracam rower i zabieram się za wymianę w między czasie dzwonie do Tomka i melduje o sytuacji. Szybka wymiana i tłoczę tyle by do BP na kompresor dojechać.
Z małym poślizgiem ruszam na plac gdzie czekają Krzysiek (Kysu), Andrzej(Andi333),Piotrek(Bros) i Tomek (T0mas82) w tym składzie jedziemy na BP gdzie wtłaczam odpowiednią ilość powietrza w kółko i ruszamy na Pogorię w okolice mola gdzie powinni czekać na nas Krzysiek(Krzychu22) i Dominik (Zetor). Pomimo małego poślizgu okazuje się że to my musimy zaczekać na szczęście może 5min.
Ruszamy przez Pogorię w kierunku Siewierza oczywiście Krzysiek gdzie może kieruje nas terenami choć obiecywał asfalty. Tam żegna się z nami Bros który wraca do domu. W pewnym momencie młodzież wrzuca 5 bieg i kręcą w tempie ok. 35km/h ja szybko odpadam od tego pociągu lituje się Andrzej który postanawia mi towarzyszyć.
Doganiamy ich po pewnym czasie na popasie. Dalej już raczej razem jedziemy aż do Złotego Potoku gdzie pozwoliłem sobie cyknąć te jedyne fotki.

Pałacyk w Złtym Potoku © Accjacek


Pałacowy park z oczkiem wodnym © Accjacek


Takie sobie ptaszki © Accjacek


Andrzej rozmyślający o przewadze SLX nad Deorką © Accjacek



. Z racji że czasu było mało postanawiam ruszyć w drogę powrotną oczywiście Krzychu proponuje teren który okazuje się być drogą przez mękę ciągle nam ktoś rzucał kłody pod koła (szlak czerwony) tak przez 45 min robimy 5km w większości prowadząc. I proszę Krzychu mamy fotki też prowadziłeś :).
Po dojechaniu do rozjazdu grupa zaczyna się łamać aby końcem się podzielić na 2 ekipy Tomek i Krzyśki ruszają pieszym na Morsko a Ja, Andrzej i Dominik asfaltami do domu. Widocznie Andrzejowi coś ten podział nie spasował bo zaraz jak tylko ruszyliśmy to przyhamował co i ja uczyniłem tyle że już trochę gwałtowniej bo i musiałem mieć czas na zareagowanie na Andrzejowy podstęp a Dominik z ułańską fantazją wpakował mi się w bagażnik ale jakoś udało się tą kraksę ustać więc pojechaliśmy dalej. Andrzej podpuścił mnie co by jechać na nawi a że miałem wersje pieszą to szybko nas skierowała w las a tam wydmy i kilometr musieliśmy kopać jadąc żółwikiem było też kilka całkiem fajnych zjazdów ale po dotarciu do kolejnych asfaltów Andrzej zarządził że on prowadzi i nie będzie już żadnych skrótów poczym zapiął słuszne 30km/h i cisnął jak by mu rosół stygł :)
Ja ledwo byłem w stanie utrzymać to jak dla mnie szalone tempo i co jakiś czas prosiłem o przerwy regeneracyjne. Dopiero jak dostał telefon że obiad się odbył trochę nam odpuścił.
Tak dojechaliśmy na Pogorię 4 gdzie Andrzej postanowił się zemścić za utracony obiad i pokazując mi jak śmiga F-16 zafundował mi lądowanie bez wysuniętego podwozia. Czyli najzwyczajniej coś wymodził że ja wpakowałem się w jego koło potem wykonując kilka spektakularnych wymachów kierownicą zaliczyłem glebę. Straty materialne to potargana kurtka i chyba spodnie. Roweru nie oglądałem bo nie chciało mi się płakać a wywaliłem się na stronę napędu więc pewnie szlify są jutro sobie popatrzę.
Ja osobiście poobdzierany na łokciu, kolanie i żebrach tak zastanawiam się czemu na żebrach ale jest to jest. Wszystko odbyło się przy ok. 30km/h tak że cieszę się i tak że tylko tak się skończyło.
Niestety odebrało mi to już zupełnie chęć do jazdy i spacerowym tempem pokulałem się do domu. Wnioski są oczywiste ten poranny laczek mi podpowiadał że ten wyjazd będzie pechowy no i był.



cad:85

Katowicka zakręcona masa krytyczna

Piątek, 28 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100, inne
Wyjechałem trochę wcześniej bo miałem zamiar kupić torebkę na bagażnik i nie wiedziałem ile mi zejdzie tak że pod dworcem byłem 20 minut po 16. A Adam ogłosił zbiórkę o 17 więc pokręciłem się trochę po mieście.
O 17 pojawił się Olo i Adam tak że w tym składzie pojechaliśmy do Katowic.
W Katowicach dołączył Tomek i Gozdi. I w takim składzie czekaliśmy na start masy.
Frekwencja była kiepska przygotowanie trasy też. Tak że masa przejechała trochę deptakami trochę ulicami i była bardzo króciutka co akurat nie przeszkadzało.
A w drodze powrotnej z racji że Tomek znowu marudził o Borkach to pojechaliśmy Adama odstawić do Siemianowic i dalej sami już przez Czeladź i Będzin do domu.
cad:81

Czemu Dębowa Góra jak jest Bukowa

Sobota, 22 października 2011 · Komentarze(1)
Kategoria do 50, inne
Wpisy na forum czytałem od 2 dni ale decyzja zapadła na 3 godziny przed zbiórką.
Na placu czekali już Krzysiek i Andrzej szybkie powitanie i jedziemy w kierunku Dąbrowy Górniczej. Krzysiek prowadził nas swoimi skrótami a Pogorie 4 omineliśmy terenami w których Krzysiek sprawdzał tubylców. Z Pogori odbiliśmy na docelową górke ja miałem już serdecznie dość tempa jakie musiałem utrzymać i w połowie lasu już byłem padniety więc gdy dojechaliśmy do górki to jechałem na młynku swoim tempem. Sama górka to porośnięte drzewami wzniesienie po którym się przyjemnie rowerkiem bryka. Droga powrotna prowadziła ponownie do Pogori 4 i asfaltami na molo gdzie się polansowaliśmy. A zapomniałem dodać że na przejeździe pomiędzy jeziorkami Krzysiek zaliczył stłuczke z innym bikerem (na szczęście niegroźna).

Na przejeździe kolejowym Krzysiek nas pożegnał i pojechał torowiskiem do domu (on to kocha teren :)) a my z Andrzejem koło Domu kultury, Kościoła i Nemo w kierunku Placu Papieskiego.
Na tym odcinku wykręciłem swojego maksa wsiadając za autobus 808.

A czemu ta górka nazywa się dębowa to nie wiem na drzewach się nie znam ale dębów to tam raczej nie było.


Edit:
I się wyjaśniło ma być Bukowa Andi namieszał z nazwą :)
cad:84

Wypad pod Elektrownie Rybnik

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(11)
Kategoria 100-150, inne


Z racji że opisywanie wycieczek idzie mi słabo zaczne od razu od podsumowania dzisiejszego wyjazdu na jezioro w Rybniku.
Z pozytywów: na placu Papieskim pojawił się Adam (limit)
Z negatywów : tylko Adam
Z pozytywów : trasa była zaplanowana asfaltami
Z negatywów: tylko zaplanowana nie zweryfikowana
Z pozytywów: To moja nawigacja prowadziła
Z negatywów: nie mogłem marudzić na jakość drogi
Z pozytywów: były asfalty
Z negatywów: bywały asfalty
Z pozytywów: jechaliśmy przez lasy
Z negatywów: ktoś ogrodził nam las i pchaliśmy przez jeżyny wysokości 1m
Z pozytywów: było tylko trochę błota
Z negatywów: na naszej drodze było błoto(momentami rowery mieliśmy bardziej upaprane niż w trakcie wypraw górskich)
Z negatywów: na miejscu byliśmy godzinę później niż zakładał plan
Z pozytywów: tylko godzinę później
Z pozytywów: byliśmy w trzech MC Donaldach
Z negatywów: tylko w jednym jedliśmy
Z negatywów: złamał mi się uchwyt od torebki podsiodłowej
Z pozytywów: zawsze mogła się urwać i zginąć
I pare słów na niedziele:
Trasa wypadła nam w większości ścieżkami rowerowymi (szutry, drogi polne) nawet nie spodziewałem się że można po naszej aglomeracji pomykać takimi uboczami.
Adam pewnie opisze naszą wycieczkę dużo ciekawiej i obrazowo bo robił ciekawe zdjęcia szczególnie z naszego przedzierania się przez las.

To są fotki które podprowadziłem Adamowi :)
Zbiornik elektrowni Rybnik i jego molo no i my :) © Accjacek


Kto by nie chciał mieć taki kominek a co dopiero dwa © Accjacek

cad:76

Zubielewicz kłamał, Omena kłamała nawet Kret kłamał

Niedziela, 9 października 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150, inne



Dzień zaczął się od dylematów jak się ubrać ( facet z kobiecymi problemami ??) a tak na poważnie to nie wiedziałem jak ciepło się ubrać końcem końców zakładam troche cieplejszy zestaw co w moim przypadku było dobrym wyborem.

Rano +4'C na Palcu Papieskim gdzie czekali już Damian i Andrzej a kilka sekund później pojawia się Adam i Tomek. W tym składzie jedziemy na Sosinę po Krzyśka i ruszamy trasą Adama niestety już po 10km musiała być modyfikowana bo pobłądziliśmy :)
Trasa ogólnie fajna troche lasu, terenu i asfaltów. Wszystko przyjemne i przejezdne choć 2x się ratowałem przed glebą.

Tylko tempo mocne i na granicy moich możliwość jakoś dałem rade choć nogi teraz bolą.

Miało być ładnie i w miare słonecznie a było mokro i raz zmokliśmy dlatego tytuł taki a nie inny.
Foty będą na pewno u Krzyśka i Adama (choć Tomek i Andrzej też coś tam focił)


cad:80

Jak przepchać rower przez góry

Sobota, 1 października 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 100-150, inne


Pobudka 5:00 jeszcze tylko śniadanie i pakowanie kanapek do sakw no właśnie ech...
O 5:45 spotykamy się z Adamem (limit) i Krzyśkiem (krzysiek22) a z racji że Tomek ma poślizg ruszamy powoli w kierunku Mysłowic na spotkanie z kolejnym Krzyśkiem (Kysu). Po drodze dogania nas Tomek (T0mas82). W Katowicach po drewutnią zabieramy Wojtka i bikera90 i w tym składzie tarabanimy się na dworzec PKP w Katowicach Piotrowicach.

Pociąg Pełna opcja czyli już pełny rowerów a tak że Ja z Adamem i Krzyśkiem musimy stać z rowerami w łączniku. W pociągu też już czekał na nas Grzegorz ze swoją maszyną.

Dojazd do Węgierskiej górki minął nam szybko na balansowaniu rowerami w wąskim łączniku i pogaduchach. Podjazd asfaltami trwał całe 10min a potem to ciężko opisać bo teren zaczął się natychmiast na ostro i już tylko było trudniej.
Kumulacja to był łącznik łańcuchowy gdzie rowery wędrowały z ręki do ręki.
W sumie to mieliśmy wszystkie możliwe warunki drogowe tylko piachu zabrakło.

W porównaniu do poprzedniego wyjazdu Krzysiek ostro podniósł poprzeczkę i o ile już poprzednio napisałem że trasa dla mnie była za trudna to teraz trochę mi brakuje określnika żeby opisać tą trasę :)

Moim błędem były sakwy które zniwelowały cały zysk z nowej kiery i obniżenia środka ciężkości niestety obawy o warunki pogodowe i zabranie prowiantu plus dodatkowej wody spowodowały że na każdym podjeździe nie miałem przyczepności przedniego koła tak że parę razy wyskakiwałem z siodła albo rzucałem nim żeby się ratować przed glebą.

Niestety tak mnie to frustrowało że na wąskich singlach na zboczach bałem się jechać co by nie zaliczyć zjazdu na kreskę w dół nie koniecznie ścieżką.

W tym zestawie jakoś dotoczyliśmy się na Rysianke gdzie pada decyzja że Ja i Adam odbijamy w bardziej cywilizowanych kierunkach czyli szukać asfaltu a reszta jeszcze stara się zdobyć Pilsko.

Zjazd czarnym szlakiem też był dla mojej odwagi niezłym wyzwaniem miejscami było tak stromo żę bałem się zatrzymać bo już bym nie ruszył bez przelotu przez kiere na szczęście były to krótkie odcinki a im niżej tym łatwiej.

Ostatecznie już trochę drogami trochę ścieżkami rowerowymi dojechaliśmy do żywca gdzie kupiliśmy bilety, poinformowaliśmy chłopaków o możliwych godzinach powrotu i udaliśmy się na rynek wciągnąć coś ciepłego czyli Pizza + browarek.

Chłopaki też dały rade i na 30min przed odjazdem pociągu pojawili się na stacji więc wracaliśmy w komplecie. A z Katowic pomimo namów Tomka pojechaliśmy najkrótszą drogą do domu.
Widoczek jeszcze z nizin © Accjacek


Troszke wyżej © Accjacek


Jeszcze tylko 300m w pionie © Accjacek


Jeden z łatwiejszych odcinków © Accjacek


gleba z bliska © Accjacek


To jedziemy :) © Accjacek


Widok z ścieżki © Accjacek


Na jednej z polan © Accjacek


Tuż przed Rysianką © Accjacek


Popas na Rysiance © Accjacek


To kto i gdzie jedzie? © Accjacek

cad:82

PS. Link do fotek moich i Krzyśka

https://picasaweb.google.com/103400018536893930381/01102011Gory02?authuser=0&authkey=Gv1sRgCKn1qsyZvvaT8wE&feat=directlink

Śląska MAsa Krytyczna

Piątek, 30 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria do 50, inne
Nie miałem w planie jechać czemu to wtajemniczeni wiedzą ale byłem, objechałem, zaprotestowałem.

Powrót jak zwykle jakimś skrótem którym nadkłada się 10 km naprawde fajne te skróty chłopaki wynajdują.

Całą droge pokonałem na 2 bo mnie coś kolano zaczyna nawalać (zła pozycja po zmianie kiery?).

cad:77

Góry - Klimczok, Skrzyczne

Sobota, 24 września 2011 · Komentarze(5)
Kategoria inne, 50-100
Dzień zaczął się wcześnie bo o 6:20 byliśmy umówieni na spotkanie pod komendą w Klimontowie.
W drodze na dworzec w Katowicach Piotrowicach zgarniamy Wojtka.


Rowerowanie zaczynamy w Bielsko-Biała Leszczyny i kierujemy się na Szyndzielnie już pierwszy podjazd pokazuje słabości naszego sprzętu Krzyśkowi rozkręca się tylna piasta tak że kaseta biegała na boki tak na ok. 1 cm postanawiamy zawrócić celem poszukiwania narzędzi w drodze w dół Wojtek łapie 2 laczki jeden tak na 10cm.
To nie był dobry początek dnia ale sytuacje zostały opanowane i ruszyliśmy ponownie w górę Krzysiek z Tomkiem wydarli mocno do przodu a ja powolutku metr za metrem deptałem na zestawie 1-2 do góry to był jedyny podjazd który oprócz paru podparć udało mi się podjechać w 100% potem było niestety już gorzej. Po wjechaniu na Klimczok gdzie niestety były małe odcinki gdzie dreptałem zjechaliśmy do Szczyrku.
Aby rozpocząć atak na Skrzyczne atak to dobre słowo bo jechania to tam nie było tylko pchanie albo raczej wnoszenie rowerów ja na pierwszej stacji pasuje i postanawiam wjechać na szczyt kolejką tak samo decyduje Wojtek.
Tomek z Krzyśkiem postanawiają atakować dalej patrząc z krzesełka kolejki okazało się że druga część podejścia (podjazdu) była łatwiejsza ale to może Krzysiek z Tomkiem opiszą bo z góry wszystko wygląda łatwiej.
Ze Skrzycznego obraliśmy kierunek na Węgierską Górkę i tak sobie jadąc szlakami które tyczyła raczej woda a ludzie tylko słupki ponabijali powolutku zmierzaliśmy do finiszu.
To tam zjazdy były tak ostre i kamieniste że ja sobie pozwoliłem zaoszczędzić kontuzje i loty przez kierownice sprowadzając długie odcinki rowerek niestety podjazdy też były równie ostre i ciekawe co wiązało się z pchaniem. To w trakcie tej podróży Tomkowi skończył się jeden hamulec.
Na dworzec spóźniliśmy się ponad 1 godzinę co spowodowało że czekaliśmy ponad 2 godziny na ostatni pociąg. To tutaj był pierwszy większy popas bo udało się zjeść pizze i posiedzieć niestety było już bardzo rześko i mocno zmarzliśmy.
O powrocie pociągiem wspominać nie będę bo 2 panowie wracający do „Domu” włączyli alarm w WC i przez 40 min jechaliśmy w towarzystwie wyjącej syreny alarmowej. Nie wzbudziło to jednak zainteresowania obsługi pociągu.
W domu byłem o północy więc szybka kąpiel i sen.


Piękne widoki © Accjacek

Tam jedziemy © Accjacek

Kolejką na Skrzyczne © Accjacek

Chwila dla prasy © Accjacek

Wyjazd super ale dla mnie szlak za trudny, ekipa za mocna a ja sprzętowo się nie przygotowałem ale mam nadzieje że ta lekcja wiele mnie nauczyła.
P.S. ja też poniosłem strate w domu okazało się że stopka radośnie zwisa sobie - trzeba będzie wymienić. Deorka dalej kręci :)

reszta fotek
https://picasaweb.google.com/103400018536893930381/24092011Gory?authuser=0&authkey=Gv1sRgCP-JtJbdt6WRSA&feat=directlink

cad:76