Nasze okolice
Niedziela, 13 listopada 2011
· Komentarze(1)
Andrzej (Andi333) zaproponował pokręcić się po okolicy w poszukiwaniu szlaku w okolicach Sławkowa. Z racji że a Andrzejem dobrze się jeździ bo i pogadać można i zawsze jest troche i asfaltu i szlaku więc przystałem na taki pomysł.
Na start małe problemy ze spotkaniem się ja czekam na Papieskim Andrzej pod komendą :)
Po konsultacji telefonicznej ja jadę pod komendę i razem już jedziemy w kierunku Sławkowa po drodze zahaczając o pomnik i grób żołnierski w lasach okalających Euroterminal.
Następny postój to rynek w Sławkowie ciepła kawka, czekoladki normalnie Bahamy a potem kierunek zalew Sosina, Baza nurków i do domu.
Rzeczonego szlaku tak naprawdę nie znaleźliśmy bo się pojawiał i znikał słabe oznaczenia bez tabliczek informacyjnych trzeba by na mapie sprawdzić gdzie prowadzi to może by było łatwiej nim podążać.
Edit:
Znalazłem kawały które spaliłem :)
15 lipca 1410 roku.
Wstaje świt.
W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć TU krwawą bitwę I stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą
pojedynek, a który z nich zwycięży, tego Strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów Rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam Rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no I ... Po prostu nie dam Rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
- Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no I Wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam Po prostu rady....
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.
Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw króla.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w Stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali.
Nikt nie chce ...
Nagle słychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce  ! Ja pójdę  !
Rozglądają się I widzą: Stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego  ??
No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie
dziadek przez pole, Miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą.... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła, zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę I jęczy, A Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek  ! W nooooogiiiiii  ! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii  !!!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
jęki. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, A tam koń bez
nóg, krzyżak bez nóg, A dziadek stoi I trzęsącą się ręką, trzyma miecz
na gardle Niemca. I mówi: ...
- Masz szczęście *cenzura*, że krzyczeli "w nogi" Bo bym ci łeb *cenzura*.
i nr 2:
Stefan siedząc do późna w pracy zaczął wspominać stare hipisowskie
czasy, kiedy to codziennie były nowe panienki, narkotyki.
Postanowił po 20 latach nie palenia marihuany w końcu zapalić,
przypomnieć sobie wspaniałe dobre czasy. Odwiedził dzielnicę, na
której
mieszkał za młodu, i sprawdził czy diler Heniek jeszcze żyje i
sprzedaje. Okazało się, że Heniek całkiem jeszcze dobrze
prosperuje.
- Witaj Heniu, nic się nie zmieniłeś...
- Stefan, kopę lat...
- Potrzebuję jakieś fajne jointy, bo ze 20 lat nie paliłem, a
chciałbym
przypomnieć sobie jak to jest...
- Słuchaj Stefan, sprzedam Ci, ale pod jednym warunkiem... musisz
ten
towar palić samemu i najlepiej w zamkniętym pomieszczeniu.
- Dobra stary niech tak będzie - odparł Stefan i pożegnawszy się
pomknął
szybciorem do domu.
Wpada do chałupy, cisza jak makiem zasiał, stara chrapie jak
niedźwiedź,
dzieciaki tak samo, więc postanowił zamknąć się w kibelku. Usiadł
na
sedesie, wypakował towar, nabił lufkę, zaciąga się... otwiera oczy,
patrzy ciemno.
Wypuszcza dym - jasno.
- Kurde, ale sprzęcicho się pozmieniało - pomyślał zdumiony Stefan.
Po szybkim namyśleniu, drugiego macha pociągnął. Otwiera oczy,
ciemno... wypuszcza - jasno. Podjarany myśli sobie, że jeszcze raz
nic
nie zaszkodzi.
Zaciąga się - ciemno, wypuszcza dym - jasno. W tym momencie
piekielnie
silne walenie do drzwi kibelka...
- Stefan co Ty tam robisz? - krzyczy strasznie wkurzona żona.
Stefan wszystko wrzucił do sedesu i spuścił wodę i poddenerwowany
odpowiada:
- Golę się kochanie!
- Stefan, ku...wa! Trzy dni?
cad:77
PS. Sigma mi znowu zastrajkował i przez 5km się wyłączyła i nie startneła dlatego na GPS jest większy przebieg jak w ramce.
Na start małe problemy ze spotkaniem się ja czekam na Papieskim Andrzej pod komendą :)
Po konsultacji telefonicznej ja jadę pod komendę i razem już jedziemy w kierunku Sławkowa po drodze zahaczając o pomnik i grób żołnierski w lasach okalających Euroterminal.
Następny postój to rynek w Sławkowie ciepła kawka, czekoladki normalnie Bahamy a potem kierunek zalew Sosina, Baza nurków i do domu.
Rzeczonego szlaku tak naprawdę nie znaleźliśmy bo się pojawiał i znikał słabe oznaczenia bez tabliczek informacyjnych trzeba by na mapie sprawdzić gdzie prowadzi to może by było łatwiej nim podążać.
Baza nurków© Accjacek
Edit:
Znalazłem kawały które spaliłem :)
15 lipca 1410 roku.
Wstaje świt.
W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć TU krwawą bitwę I stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą
pojedynek, a który z nich zwycięży, tego Strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów Rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam Rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no I ... Po prostu nie dam Rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
- Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no I Wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam Po prostu rady....
Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.
Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw króla.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w Stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali.
Nikt nie chce ...
Nagle słychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce  ! Ja pójdę  !
Rozglądają się I widzą: Stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego  ??
No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie
dziadek przez pole, Miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą.... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła, zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę I jęczy, A Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek  ! W nooooogiiiiii  ! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii  !!!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
jęki. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, A tam koń bez
nóg, krzyżak bez nóg, A dziadek stoi I trzęsącą się ręką, trzyma miecz
na gardle Niemca. I mówi: ...
- Masz szczęście *cenzura*, że krzyczeli "w nogi" Bo bym ci łeb *cenzura*.
i nr 2:
Stefan siedząc do późna w pracy zaczął wspominać stare hipisowskie
czasy, kiedy to codziennie były nowe panienki, narkotyki.
Postanowił po 20 latach nie palenia marihuany w końcu zapalić,
przypomnieć sobie wspaniałe dobre czasy. Odwiedził dzielnicę, na
której
mieszkał za młodu, i sprawdził czy diler Heniek jeszcze żyje i
sprzedaje. Okazało się, że Heniek całkiem jeszcze dobrze
prosperuje.
- Witaj Heniu, nic się nie zmieniłeś...
- Stefan, kopę lat...
- Potrzebuję jakieś fajne jointy, bo ze 20 lat nie paliłem, a
chciałbym
przypomnieć sobie jak to jest...
- Słuchaj Stefan, sprzedam Ci, ale pod jednym warunkiem... musisz
ten
towar palić samemu i najlepiej w zamkniętym pomieszczeniu.
- Dobra stary niech tak będzie - odparł Stefan i pożegnawszy się
pomknął
szybciorem do domu.
Wpada do chałupy, cisza jak makiem zasiał, stara chrapie jak
niedźwiedź,
dzieciaki tak samo, więc postanowił zamknąć się w kibelku. Usiadł
na
sedesie, wypakował towar, nabił lufkę, zaciąga się... otwiera oczy,
patrzy ciemno.
Wypuszcza dym - jasno.
- Kurde, ale sprzęcicho się pozmieniało - pomyślał zdumiony Stefan.
Po szybkim namyśleniu, drugiego macha pociągnął. Otwiera oczy,
ciemno... wypuszcza - jasno. Podjarany myśli sobie, że jeszcze raz
nic
nie zaszkodzi.
Zaciąga się - ciemno, wypuszcza dym - jasno. W tym momencie
piekielnie
silne walenie do drzwi kibelka...
- Stefan co Ty tam robisz? - krzyczy strasznie wkurzona żona.
Stefan wszystko wrzucił do sedesu i spuścił wodę i poddenerwowany
odpowiada:
- Golę się kochanie!
- Stefan, ku...wa! Trzy dni?
cad:77
PS. Sigma mi znowu zastrajkował i przez 5km się wyłączyła i nie startneła dlatego na GPS jest większy przebieg jak w ramce.