Wpisy archiwalne w kategorii

100-150

Dystans całkowity:2700.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:142:22
Średnia prędkość:18.97 km/h
Maksymalna prędkość:60.97 km/h
Suma podjazdów:14387 m
Maks. tętno maksymalne:182 (96 %)
Maks. tętno średnie:154 (81 %)
Suma kalorii:108263 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:122.73 km i 6h 28m
Więcej statystyk

Ojców

Piątek, 14 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150, inne
Wyjazd na szybko ze szwagrem cel Pieskowa Skała a skończyło się w Ojcowie na bramie krakowskiej. Wyjazd jak wyjazd w planie było objechanie Olkusza i wyszło pchanie przez krzaczory bo ścieżka wytyczona przez google już dawno była zaorana i było 2 km pchania przez jeżyny. Mam zaliczoną krzakoterapie jak emerytka po 2 tygodniowym turnusie.
Reszta jazda jak jazda dużo wody zeszło i tyle.

Okolice

Niedziela, 7 września 2014 · Komentarze(2)
Kategoria 100-150, inne
Wpierw miało być szybko znaczy krótko czyli niedaleko ale wyszło jak wyszło po jednym telefonie trochę się pozmieniało i byłem tu i tam.


cad:74

Wisła z szwagrem

Sobota, 30 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150, inne
Więc tak SMS rozesłałem niestety byłem mocno spóźniony jedynie szwagier reflektował na przejazd do Wisły reszta już miała zaklepane rzeźnickie zajęcie o czym Adam pisał w swoim Blogu.

My grzecznie do soboty rano patrzeliśmy w niebo co przy deszczowej nocy nie zapowiadało że będzie lekko o dobre warunki a tu niespodzianka wypogodziło się i było pięknie aż do naszego powrotu czyli słonko i ciepło.

No ale o tym to się dowiedziałem w niedziele po południu więc wyjeżdżając miałem dwie sakwy pełne ciuchów na każdą konfiguracje pogodową i dodatkowo torbę na bagażnik więc wyglądałem jak mały muł.

Sama trasa jak zwykle w kierunku Wisły nie obyła się bez błądzenia, pchania i cieku wodnego w poprzek a wszystko to w lasach okalających Mysłowice im dalej tym łatwiej ale od początku. Najpierw mapa wytyczyła jakiś dziwny skrót przez Jaworzno wzdłuż rzeki singlem który to pojawiał się to znikał później trochę asfaltów i lasy Mysłowickie w których sporo błotka więc już na początku usmarowany byłem jak dziecko radosne bo dzieci mogą być czyste albo szczęśliwe ja wole to drugie ;-)
Dalej była zwodnicza ścieżka która się skończyła ale prawie widziałem jej dalszą część trzeba było trochę popchać niestety jak zwykle płynęła sobie mikro rzeczka która akurat po nocnych opadach była bogata w wodę więc z brodzenia nici. Nadzieja się jednak tliła bo było widać ludka po drugiej stronie więc dedukowaliśmy że gdzieś musi być blisko jakieś przejście i tak dalej  wypych wzdłuż po krótkim czasie nam się to znudziło i zawrót do głównego szlaku. Na to zmarnowaliśmy 1 godzinę gdzie zrobiliśmy 5km większość piechotą a do celu przesunęliśmy się o 1km.

Dalej już było spokojniej choć i tak trochę inną trasą bo przez Lędziny i Bieruń aż Kobiór-a gdzie już wbiliśmy na starą trasę koło zbiornika Goczałkowice i dalej.

Kolejna niespodzianka to zamknięta kładka w Skoczowie a że mieliśmy pęd tylko do przodu ani kroku w tył więc pojechaliśmy dalej wzdłuż rzeki licząc na kolejną przeprawę no i trafiliśmy na rozwidlenie że zamiast Wisły to trzymaliśmy się Brennicy na szczęście w końcu trafiło się przejście dla piechoty więc nadkładając kolejne km udało się wrócić na trasę nadwiślańską. Skąd już prosto do Wisły a tam wpierw lody włoskie rozmiar mega później apteka i na koniec cały kijek szaszłyka z piwkiem. Tak pojedzeni pojechaliśmy szukać kwatery a że już mieliśmy kiedyś jedną upatrzoną gdzie koszty nie były szalone więc najpierw tam i jak zwykle się udało, wylądowaliśmy w tym samym pokoju co ostatnio nocowaliśmy z Adamem (Limitem).

A po kąpieli do baru na pizze, piwko i meczyk naszych siatkarzy wszystko zakończone spankiem.



Cad:62

Bobolice

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150, Samotnie
Dziś odbieram zaległy dzień... a idąc spać zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem ale było ok :)
Kierunek Bobolice przez P3,P4 i zamek w Siewierzu asfalty suche ale na ścieżkach masakra błotno-wodna czyli fajnie było.
W Bobolicach zamek już chyba skończony bo rusztowań nie widziałem w Mirowie też chyba coś się dzieje. W sumie to przejazd bez wiekszych atrakcji no może po za Panem w audi któremu się nie podobało że nie mam odblasków (co było totalną bzdurą) i że słucham muzyki ciekawe ile on słyszy w swojej zamkniętej puszce z włączonym radiem. Grzecznie się Pana zapytałem czy jego auto tak owy sprzęt posiada a gdy w końcu się przyznał że ma to poprosiłem aby się odwalił. Tak sobie radośnie docieram na P3 gdzie spotykam Krzyśka na jego zielonej maszynie chwile pogadaliśmy i ruszyliśmy w kierunku targów.  Oczywiście nie obyło się bez akcji bo Krzysiek gnał środkiem drogi co bardzo nie podobało się dwóm krewkim kierowcą i zostaliśmy opier...   Dalej już chodnikiem od pałacu kultury pod targi tam się żegnamy a ja zmieniam plan i ruszam prosto do sosnowca po nowy wkład suportu do mojej maszyny. Płaciłem kartą więc zniżek nie było ech to lenistwo.

Niekeidy przejazdy ścinały z ... siodełka
Niekiedy przejazdy ścinały z ... siodełka © Accjacek
Zamek w Bobolicach
Zamek w Bobolicach © Accjacek
Zamek w Mirowie
Zamek w Mirowie © Accjacek


Cad:72

Gliwice

Niedziela, 29 września 2013 · Komentarze(1)
Kategoria Samotnie, 100-150
Na którejś masie mijaliśmy radiostacje i od tej pory wisiało mi w głowie aby tam jeszcze podjechać padło na dziś choć inne były plany i inna realizacja.

Ale od początku start o 8:00 zimno może z 4'C ubrany na długo i kilka warstw.
Ustawiam automapę na wersję pieszą i ruszam przez Sosnowiec i Burki ląduje koło planetarium.

Planetarium o poranku © Accjacek


Tam spotykam Kopernika

A Kopernik się obraził bo go przyłapałem na zabawie kulką gdzie ma drugą się nie przyznał © Accjacek


Z racji że nie był rozmowny ruszam dalej i czeka mnie najciekawszy odcinek bo i

Bunkry też były © Accjacek


a ktoś postanowił rozpocząć budowę DTŚ-ki na moim szlaku tak że potaplałem się trochę w błotku szukając przejazdu na szczęście docieram do Gliwic i ląduje przy lodowisku.

Lodowisko polibudy już kryte ja jeszcze latałem pod chmurką © Accjacek


Z racji że spędziłem tu trochę lat na zdobywaniu wiedzy i nauki życia alone postanowiłem pozwiedzać stare śmieci.

Tu się spało, tu się balowało © Accjacek


Dalej ruszam w kierunku uczelni.

Takie grafiti oglądałem przez kilka lat zakuwania © Accjacek


Wydział elektryczny the best bo mój © Accjacek


A tu się biegało z indeksem o dodatkowe terminy © Accjacek


Chwilę się pokręciłem i ruszam w kierunku rynku

Rynek Gliwice © Accjacek


Szukałem starych kratek kanalizacji burzowej jeszcze z niemieckimi napisami ale już po remoncie i wszystkie znikły a szkoda bo był to też kawałek historii tego miasta.

Natomiast trafiłem na...

Budynek jak przepompownia ale czy na pewno? © Accjacek


a po drodze trafiłem na sprzęt ciężki

Ruskie jadą © Accjacek


i finalnie dojechałem do punktu docelowego niestety remont i trzeba będzie przyjechać jeszcze raz

Radiostacja w gliwicach © Accjacek


powrót to już inna bajka albo męka bo ani pary nie było w drodze do a tym bardziej w powrotnej gdzie miałem dziwne przebłyski dobrego tempa pomieszanego z totalnym brakiem mocy. Z racji że czas już gonił nie zatrzymywałem się na robienie fot tylko jechałam.
/1947724

Ogrodzieniec 2013

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100-150, Samotnie
Dziś kierunek Ogrodzieniec tym bardziej że meteo zapowiada jakieś katastrofy pogodowe z drugiej strony wyjazd w taką pogodę też do najmądrzejszych nie należał przynajmniej w moim wypadku. Plan pojechać tak aby ominąć największy ruch i nie jechać przez Niegowonice gdzie auto za autem pewnie dziś gnało w sznurku. Trasa przez Burki, Sławków, Okradzionów, Rudy tu spotykam jednego styranego jazdą
Poddał się teraz ładuje akumulatory © Accjacek


Błędów, Chechło tu zbaczam na pustynie bo wstyd się przyznać ale byłem tam pierwszy raz

Dziki zwierz kto go wypatrz? © Accjacek


Pustynia Błedowska © Accjacek


a później samo wyszło.

Najgorszy odcinek był za Chechłem a Rodakami więc szybkie zajrzenie do mapy i odbijam na Żelazko a że za odbiciem trafiam na żółty i czerwony szlak to postanawiam nim przejechać oczywiście co może być w okolicach Ogrodzieńca na szlakach oczywiście piasek ewentualnie więcej piasku lub tylko piasek. Do zrobienia miałem może z 4-5km a ujechałem się jak koń na westernie.

Ale nareszcie dotarłem pod zamek szybki lodzik włoski zaznaczam w znanej budce i fota pod zamkiem

Fota zamku w Ogrodzieńcu gdy leżałem pod nim © Accjacek


Szybkie zakupy dodatkowych 2l wody i ruszam do domu tym razem postanawiam ominąć felerny żółty i jadę zielonym

Widoczek w drodze z Ogrodzieńca © Accjacek


Inna perspektywa © Accjacek


tu jest lepiej trochę piasku ale idzie objechać tak trafiam na dużą krzyżówkę szlaków i zmieniam na czarny ogólnie super szlak choć fragmenty były trudne dla fulli pewnie nie. Ogólnie miejscami szlak przypominał pozostałość po jakieś rzece lub czymś takim co spotyka się w górach. Ja to musiałem zjechać więc było spoko a dla tych co w drugą stronę to fajne wyzwanie.

Czarny Szlak nie zawsze był do przejechania © Accjacek


nawet strumyk się trafił

Strumyczek na czarnym szlaku tu jeszcze pierwotny stan © Accjacek


niestety

Ten sam strumyk tylko widać że ludzie już tu byli tylko po co im ta opona © Accjacek


Końcem końców wylądowałem na samym początku wioski Rodaki po przejechaniu której był zjazd na Chechło w sumie taką ciekawostkę mijałem dwa razy.

Kolekcjoner? © Accjacek


Dalsza część trasy to walka z temperaturą i brakiem sił.

Podsumowując trasa fajna i mam pomysł jak zupełnie ominąć często uczęszczane trasy co powinno pozwolić na bezstresową jazdę tylko tych kilometrów wyszło ponad 25 więcej jak przy najkrótszej wersji.

PS. Przypominam o Endemondo i zbieraniu km dla dzieciaków.

Rybnik kolejny raz

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 100-150, inne
Tym razem bez przygotowania i dopiero w domu odczułem ile km pokonałem. Teraz tyle bo mam inne tematy do ogarnięcia zresztą moi kompani pewnie fajnie opiszą.

Mały update:

Pisze dzień po bo niestety czekała na mnie w domu nie miła niespodzianka w postaci gorączkującego dzieciaka.

Wycieczka sprowokowana przez Adama celem wykonania rozpoznania dla kolejnej wycieczki rowerowej pod egidą "Cyklozy" jak dobrze mniemam. Było nas trójka czyli Edyta, Adam i Ja jako ten który miał robić za ogon peletonu. Ogólnie fajne połączenie wyszło ze starego szlaku i nowych koncepcji Adamowych. Ja tylko w poradach na wyjazd bym wpisał że sprawny łańcuch jest wskazany ;-)

cad:74

Ambitny plan po korektach

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria 100-150, inne
Udało się wygospodarować czas na rower to chciałem go wykorzystać na maksa więc plan był ambitny czyli:Ogrodzieniec, Morsko, Pilica, Pieskowa Skała, Dom.
Niestety plan się zaczął walić już na starcie niestety okazało się że mam zatarty napęd ale o tej przypadłości rowerzystów rozpisywać się nie będę bo może będą to czytać kobiety i dzieci... w każdym razie zakosiłem Sudokrem mojemu dziecku i ruszam. Już na starcie coś nie funkcjonuje w mojej navi wydaje mi się że sytuacje opanowałem niestety nie ale o tym dowiedziałem się w Morsku :(
Na molo dojechałem z 10min poślizgiem tam siedzi już Adam i Szwagier. Szybko nakreślam jaką mam wizję (czyli omijamy błotka czytaj szlaki leśne i staramy się trzymać asfaltów) oraz cele pośrednie trasy. Pogoda nam dopisała aż za dobrze taki upał że chyba z 6 litrów wody wypiłem jak nie więcej. Ale po kolei albo nie mapa jest u Adama więc nie ma co się rozpisywać jedynie co mogę wspomnieć to że załatwiliśmy zniżki dla rowerzystów w lodziarni w Ogrodzieńcu. W Pilicy jeszcze smarowanie Sudokremem działało dobrze więc ja czułem się lekko zmęczony i ze smakiem na Pieskową Skałę a chłopaki szukali już drogi do domu. Szwagier spodziewał się wieczorem gości a Adam nie chciał się włóczyć po nocach wiec zostałem przegłosowany.
Dalej czerwono-niebieskim powrót do Ogrodzieńca, karczek z grilla, lody włoskie i już starą trasą do domu. Z nieprzyjemnych rzeczy to niestety przejazd szlakiem
kosztował mnie kontuzję kolana i dziś mnie nap... pewnie suma zmęczenia, pogody i braków kondycyjnych.
Poniżej parę fotek z trasy.











cad:79
Do celu:6901

Proroczy kapeć czyli wyjazd do Złotego Potoku

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 100-150, inne
Dzień zaczął się nieciekawie zatkany nos i katar źle wróżył mojej kondycji. Powoli się pakuje i szykuje do wyjazdu pierwszy raz zakładam swoje ochraniacze na buty celem testowania.
Kolejna niespodzianka to laczek w rowerku a dzień wcześniej wszystko sprawdzałem, w tym momencie pomyślałem sobie zła wróżba ale nic pompka i jazda, tłoczę, tłoczę a tu nic nie przybywa zaczynam nasłuchiwać okazuje się że powietrze ucieka w tym samym tempie co ja tłoczę. Patrzę na zegarek 7:20 obracam rower i zabieram się za wymianę w między czasie dzwonie do Tomka i melduje o sytuacji. Szybka wymiana i tłoczę tyle by do BP na kompresor dojechać.
Z małym poślizgiem ruszam na plac gdzie czekają Krzysiek (Kysu), Andrzej(Andi333),Piotrek(Bros) i Tomek (T0mas82) w tym składzie jedziemy na BP gdzie wtłaczam odpowiednią ilość powietrza w kółko i ruszamy na Pogorię w okolice mola gdzie powinni czekać na nas Krzysiek(Krzychu22) i Dominik (Zetor). Pomimo małego poślizgu okazuje się że to my musimy zaczekać na szczęście może 5min.
Ruszamy przez Pogorię w kierunku Siewierza oczywiście Krzysiek gdzie może kieruje nas terenami choć obiecywał asfalty. Tam żegna się z nami Bros który wraca do domu. W pewnym momencie młodzież wrzuca 5 bieg i kręcą w tempie ok. 35km/h ja szybko odpadam od tego pociągu lituje się Andrzej który postanawia mi towarzyszyć.
Doganiamy ich po pewnym czasie na popasie. Dalej już raczej razem jedziemy aż do Złotego Potoku gdzie pozwoliłem sobie cyknąć te jedyne fotki.

Pałacyk w Złtym Potoku © Accjacek


Pałacowy park z oczkiem wodnym © Accjacek


Takie sobie ptaszki © Accjacek


Andrzej rozmyślający o przewadze SLX nad Deorką © Accjacek



. Z racji że czasu było mało postanawiam ruszyć w drogę powrotną oczywiście Krzychu proponuje teren który okazuje się być drogą przez mękę ciągle nam ktoś rzucał kłody pod koła (szlak czerwony) tak przez 45 min robimy 5km w większości prowadząc. I proszę Krzychu mamy fotki też prowadziłeś :).
Po dojechaniu do rozjazdu grupa zaczyna się łamać aby końcem się podzielić na 2 ekipy Tomek i Krzyśki ruszają pieszym na Morsko a Ja, Andrzej i Dominik asfaltami do domu. Widocznie Andrzejowi coś ten podział nie spasował bo zaraz jak tylko ruszyliśmy to przyhamował co i ja uczyniłem tyle że już trochę gwałtowniej bo i musiałem mieć czas na zareagowanie na Andrzejowy podstęp a Dominik z ułańską fantazją wpakował mi się w bagażnik ale jakoś udało się tą kraksę ustać więc pojechaliśmy dalej. Andrzej podpuścił mnie co by jechać na nawi a że miałem wersje pieszą to szybko nas skierowała w las a tam wydmy i kilometr musieliśmy kopać jadąc żółwikiem było też kilka całkiem fajnych zjazdów ale po dotarciu do kolejnych asfaltów Andrzej zarządził że on prowadzi i nie będzie już żadnych skrótów poczym zapiął słuszne 30km/h i cisnął jak by mu rosół stygł :)
Ja ledwo byłem w stanie utrzymać to jak dla mnie szalone tempo i co jakiś czas prosiłem o przerwy regeneracyjne. Dopiero jak dostał telefon że obiad się odbył trochę nam odpuścił.
Tak dojechaliśmy na Pogorię 4 gdzie Andrzej postanowił się zemścić za utracony obiad i pokazując mi jak śmiga F-16 zafundował mi lądowanie bez wysuniętego podwozia. Czyli najzwyczajniej coś wymodził że ja wpakowałem się w jego koło potem wykonując kilka spektakularnych wymachów kierownicą zaliczyłem glebę. Straty materialne to potargana kurtka i chyba spodnie. Roweru nie oglądałem bo nie chciało mi się płakać a wywaliłem się na stronę napędu więc pewnie szlify są jutro sobie popatrzę.
Ja osobiście poobdzierany na łokciu, kolanie i żebrach tak zastanawiam się czemu na żebrach ale jest to jest. Wszystko odbyło się przy ok. 30km/h tak że cieszę się i tak że tylko tak się skończyło.
Niestety odebrało mi to już zupełnie chęć do jazdy i spacerowym tempem pokulałem się do domu. Wnioski są oczywiste ten poranny laczek mi podpowiadał że ten wyjazd będzie pechowy no i był.



cad:85

Wypad pod Elektrownie Rybnik

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(11)
Kategoria 100-150, inne


Z racji że opisywanie wycieczek idzie mi słabo zaczne od razu od podsumowania dzisiejszego wyjazdu na jezioro w Rybniku.
Z pozytywów: na placu Papieskim pojawił się Adam (limit)
Z negatywów : tylko Adam
Z pozytywów : trasa była zaplanowana asfaltami
Z negatywów: tylko zaplanowana nie zweryfikowana
Z pozytywów: To moja nawigacja prowadziła
Z negatywów: nie mogłem marudzić na jakość drogi
Z pozytywów: były asfalty
Z negatywów: bywały asfalty
Z pozytywów: jechaliśmy przez lasy
Z negatywów: ktoś ogrodził nam las i pchaliśmy przez jeżyny wysokości 1m
Z pozytywów: było tylko trochę błota
Z negatywów: na naszej drodze było błoto(momentami rowery mieliśmy bardziej upaprane niż w trakcie wypraw górskich)
Z negatywów: na miejscu byliśmy godzinę później niż zakładał plan
Z pozytywów: tylko godzinę później
Z pozytywów: byliśmy w trzech MC Donaldach
Z negatywów: tylko w jednym jedliśmy
Z negatywów: złamał mi się uchwyt od torebki podsiodłowej
Z pozytywów: zawsze mogła się urwać i zginąć
I pare słów na niedziele:
Trasa wypadła nam w większości ścieżkami rowerowymi (szutry, drogi polne) nawet nie spodziewałem się że można po naszej aglomeracji pomykać takimi uboczami.
Adam pewnie opisze naszą wycieczkę dużo ciekawiej i obrazowo bo robił ciekawe zdjęcia szczególnie z naszego przedzierania się przez las.

To są fotki które podprowadziłem Adamowi :)
Zbiornik elektrowni Rybnik i jego molo no i my :) © Accjacek


Kto by nie chciał mieć taki kominek a co dopiero dwa © Accjacek

cad:76