Mokro ale przyjemnie. Mały ruch nawet rowerowy a w Rabsztynie święto związane z zamkiem. Pokazy, rycerze, armaty strzały i tylko prowadzący miał problem bo ciągle mylił Rabsztyn z Będzinem. Niestety czasu nie miałem za wiele więc po 20min zawijałem do domu.
Miało padać po południu i nawet było po 5 po...12. Zmokłem jak kura a przyczepa nabrała wody i curcia siedziała w wodzie bo koc zassał od spodu. Te 40 dał mi lepiej w kość niż poprzednie 130.
Wyjazd na szybko ze szwagrem cel Pieskowa Skała a skończyło się w Ojcowie na bramie krakowskiej. Wyjazd jak wyjazd w planie było objechanie Olkusza i wyszło pchanie przez krzaczory bo ścieżka wytyczona przez google już dawno była zaorana i było 2 km pchania przez jeżyny. Mam zaliczoną krzakoterapie jak emerytka po 2 tygodniowym turnusie. Reszta jazda jak jazda dużo wody zeszło i tyle.
wszystko byłoby ok gdyby nie to że buciki stoją na balkonie i schną bo nad sosinką było małe oberwanie chmury i przejazd pod mostkiem po ośke stoi woda.