Słońce wyszło to się zmobilizowałem. Początek wielce łatwy ktoś pchał dopiero spotkane z Andim który jakiś taki zmordowany był pomimo 42km na liczniku dało mi do myślenia, chwile pogadaliśmy i każdy w swoją stronę ja szukać wiatru a Andi na rosół :) Wiatr spotkałem w połowie trasy i wszystko było by ok gdyby nie to że nie miałem nic na gębę więc mnie trochę owiało. Sporo rowerzystów spotkałem po drodze i pomyśleć że 4 lata temu ktoś na rowerze w styczniu to była taka ciekawostka jak śnieg w lato :)