Jak przepchać rower przez góry
Sobota, 1 października 2011
· Komentarze(1)
Pobudka 5:00 jeszcze tylko śniadanie i pakowanie kanapek do sakw no właśnie ech...
O 5:45 spotykamy się z Adamem (limit) i Krzyśkiem (krzysiek22) a z racji że Tomek ma poślizg ruszamy powoli w kierunku Mysłowic na spotkanie z kolejnym Krzyśkiem (Kysu). Po drodze dogania nas Tomek (T0mas82). W Katowicach po drewutnią zabieramy Wojtka i bikera90 i w tym składzie tarabanimy się na dworzec PKP w Katowicach Piotrowicach.
Pociąg Pełna opcja czyli już pełny rowerów a tak że Ja z Adamem i Krzyśkiem musimy stać z rowerami w łączniku. W pociągu też już czekał na nas Grzegorz ze swoją maszyną.
Dojazd do Węgierskiej górki minął nam szybko na balansowaniu rowerami w wąskim łączniku i pogaduchach. Podjazd asfaltami trwał całe 10min a potem to ciężko opisać bo teren zaczął się natychmiast na ostro i już tylko było trudniej.
Kumulacja to był łącznik łańcuchowy gdzie rowery wędrowały z ręki do ręki.
W sumie to mieliśmy wszystkie możliwe warunki drogowe tylko piachu zabrakło.
W porównaniu do poprzedniego wyjazdu Krzysiek ostro podniósł poprzeczkę i o ile już poprzednio napisałem że trasa dla mnie była za trudna to teraz trochę mi brakuje określnika żeby opisać tą trasę :)
Moim błędem były sakwy które zniwelowały cały zysk z nowej kiery i obniżenia środka ciężkości niestety obawy o warunki pogodowe i zabranie prowiantu plus dodatkowej wody spowodowały że na każdym podjeździe nie miałem przyczepności przedniego koła tak że parę razy wyskakiwałem z siodła albo rzucałem nim żeby się ratować przed glebą.
Niestety tak mnie to frustrowało że na wąskich singlach na zboczach bałem się jechać co by nie zaliczyć zjazdu na kreskę w dół nie koniecznie ścieżką.
W tym zestawie jakoś dotoczyliśmy się na Rysianke gdzie pada decyzja że Ja i Adam odbijamy w bardziej cywilizowanych kierunkach czyli szukać asfaltu a reszta jeszcze stara się zdobyć Pilsko.
Zjazd czarnym szlakiem też był dla mojej odwagi niezłym wyzwaniem miejscami było tak stromo żę bałem się zatrzymać bo już bym nie ruszył bez przelotu przez kiere na szczęście były to krótkie odcinki a im niżej tym łatwiej.
Ostatecznie już trochę drogami trochę ścieżkami rowerowymi dojechaliśmy do żywca gdzie kupiliśmy bilety, poinformowaliśmy chłopaków o możliwych godzinach powrotu i udaliśmy się na rynek wciągnąć coś ciepłego czyli Pizza + browarek.
Chłopaki też dały rade i na 30min przed odjazdem pociągu pojawili się na stacji więc wracaliśmy w komplecie. A z Katowic pomimo namów Tomka pojechaliśmy najkrótszą drogą do domu.
Widoczek jeszcze z nizin© Accjacek
Troszke wyżej© Accjacek
Jeszcze tylko 300m w pionie© Accjacek
Jeden z łatwiejszych odcinków© Accjacek
gleba z bliska© Accjacek
To jedziemy :)© Accjacek
Widok z ścieżki© Accjacek
Na jednej z polan© Accjacek
Tuż przed Rysianką© Accjacek
Popas na Rysiance© Accjacek
To kto i gdzie jedzie?© Accjacek
cad:82
PS. Link do fotek moich i Krzyśka
https://picasaweb.google.com/103400018536893930381/01102011Gory02?authuser=0&authkey=Gv1sRgCKn1qsyZvvaT8wE&feat=directlink