Na ognisko a skrzydła same rosły

Niedziela, 20 listopada 2011 · Komentarze(7)
Kategoria do 50, inne
Od tygodnia było na forum planowane już nawet się wycofałem z udziału ale chłopaki stanęli na wysokości zadania i zgodzili się je zrobić do południa tak ok 10.00 przyznacie że dziwna godzina na ognisko.

Skład już mocno oklepany ale coraz lepiej zgrany czyli Andrzej (Andi333), Adam (Limit), Tomek (T0mas82) i dwa Krzyski (Kysu i Krzysiek22).

Pomimo początkowych problemów z opałem dzięki Adamowej kosie udało się zorganizować odpowiedniego formatu paliwo i pomimo że ognisko wielkie nie było to wędlina w stanie wskazującym na kontakt z ciepłem została spałaszowana.

Ja za długo nie mogłem zostawać gdyż w moim życiu pojawiła się maleńka kobietka która będzie mi teraz przysłaniać cały świat. Dzięki chłopaki za udany wypad i towarzystwo.

Są chwile których żadne kilometry ani wygrane nigdy nie przebiją © Accjacek


cad:82

Ryszka

Środa, 16 listopada 2011 · Komentarze(2)
Kategoria do 50, Samotnie
Pojechałem poskanować tereny naszego ogniskowego zlotu niestety czasu mało a i ja niewiedziałem czego szukać



cad:82

Nasze okolice

Niedziela, 13 listopada 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100, inne
Andrzej (Andi333) zaproponował pokręcić się po okolicy w poszukiwaniu szlaku w okolicach Sławkowa. Z racji że a Andrzejem dobrze się jeździ bo i pogadać można i zawsze jest troche i asfaltu i szlaku więc przystałem na taki pomysł.
Na start małe problemy ze spotkaniem się ja czekam na Papieskim Andrzej pod komendą :)
Po konsultacji telefonicznej ja jadę pod komendę i razem już jedziemy w kierunku Sławkowa po drodze zahaczając o pomnik i grób żołnierski w lasach okalających Euroterminal.
Następny postój to rynek w Sławkowie ciepła kawka, czekoladki normalnie Bahamy a potem kierunek zalew Sosina, Baza nurków i do domu.
Rzeczonego szlaku tak naprawdę nie znaleźliśmy bo się pojawiał i znikał słabe oznaczenia bez tabliczek informacyjnych trzeba by na mapie sprawdzić gdzie prowadzi to może by było łatwiej nim podążać.

Baza nurków © Accjacek



Edit:
Znalazłem kawały które spaliłem :)

15 lipca 1410 roku.

Wstaje świt.

W lesie budzi się polski obóz. Poranny posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu posłów krzyżackich.
- Panie, Wielki Mistrz, Ulrich von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć TU krwawą bitwę I stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze stron. Niech oni stoczą
pojedynek, a który z nich zwycięży, tego Strona uznana zostanie za zwycięską w całej bitwie.
Po chwili namysłu Jagiełło się zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów Rycerzy.
- Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam Rady. Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no I ... Po prostu nie dam Rady...
Król udał się więc do kolejnego rycerza:
- Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę?
- Sorki Władek, wczoraj była imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no I Wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam Po prostu rady....

Udał się więc Jagiełło do kolejnego namiotu:
- Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę?
- Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ..
- Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był?
- No chyba wszyscy...
- Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.

Stanęło więc polskie wojsko pod lasem, naprzeciw króla.
- Słuchajcie, będzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w Stanie stanąć do niego?
Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego, głowy pospuszczali.
Nikt nie chce ...
Nagle słychać:
- Ja ! Ja ! Ja chce  ! Ja pójdę  !
Rozglądają się I widzą: Stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
jutowy worek, łachmany.
- Rany Boskie, nie ma nikogo innego  ??

No i nikogo innego nie było. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz. Idzie
dziadek przez pole, Miecza nie dał rady dźwignąć więc ciągnie go za sobą.... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim jak stodoła, zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło chwyta się za głowę I jęczy, A Polacy wrzeszczą:
- Dziaaaadeeeeek  ! W nooooogiiiiii  ! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii  !!!!
Rycerz niemiecki jednak już ruszył, dopadł dziadka, który w ogóle nie
zamierzał uciekać, podniósł się tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
jęki. Po chwili wiatr oczyścił pole z pyłu. Patrzą Polacy, A tam koń bez
nóg, krzyżak bez nóg, A dziadek stoi I trzęsącą się ręką, trzyma miecz
na gardle Niemca. I mówi: ...
- Masz szczęście *cenzura*, że krzyczeli "w nogi" Bo bym ci łeb *cenzura*.

i nr 2:

Stefan siedząc do późna w pracy zaczął wspominać stare hipisowskie
czasy, kiedy to codziennie były nowe panienki, narkotyki.
Postanowił po 20 latach nie palenia marihuany w końcu zapalić,
przypomnieć sobie wspaniałe dobre czasy. Odwiedził dzielnicę, na
której
mieszkał za młodu, i sprawdził czy diler Heniek jeszcze żyje i
sprzedaje. Okazało się, że Heniek całkiem jeszcze dobrze
prosperuje.
- Witaj Heniu, nic się nie zmieniłeś...
- Stefan, kopę lat...
- Potrzebuję jakieś fajne jointy, bo ze 20 lat nie paliłem, a
chciałbym
przypomnieć sobie jak to jest...
- Słuchaj Stefan, sprzedam Ci, ale pod jednym warunkiem... musisz
ten
towar palić samemu i najlepiej w zamkniętym pomieszczeniu.
- Dobra stary niech tak będzie - odparł Stefan i pożegnawszy się
pomknął
szybciorem do domu.
Wpada do chałupy, cisza jak makiem zasiał, stara chrapie jak
niedźwiedź,
dzieciaki tak samo, więc postanowił zamknąć się w kibelku. Usiadł
na
sedesie, wypakował towar, nabił lufkę, zaciąga się... otwiera oczy,

patrzy ciemno.
Wypuszcza dym - jasno.
- Kurde, ale sprzęcicho się pozmieniało - pomyślał zdumiony Stefan.
Po szybkim namyśleniu, drugiego macha pociągnął. Otwiera oczy,
ciemno... wypuszcza - jasno. Podjarany myśli sobie, że jeszcze raz
nic
nie zaszkodzi.
Zaciąga się - ciemno, wypuszcza dym - jasno. W tym momencie
piekielnie
silne walenie do drzwi kibelka...
- Stefan co Ty tam robisz? - krzyczy strasznie wkurzona żona.
Stefan wszystko wrzucił do sedesu i spuścił wodę i poddenerwowany
odpowiada:
- Golę się kochanie!
- Stefan, ku...wa! Trzy dni?

cad:77

PS. Sigma mi znowu zastrajkował i przez 5km się wyłączyła i nie startneła dlatego na GPS jest większy przebieg jak w ramce.

Proroczy kapeć czyli wyjazd do Złotego Potoku

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 100-150, inne
Dzień zaczął się nieciekawie zatkany nos i katar źle wróżył mojej kondycji. Powoli się pakuje i szykuje do wyjazdu pierwszy raz zakładam swoje ochraniacze na buty celem testowania.
Kolejna niespodzianka to laczek w rowerku a dzień wcześniej wszystko sprawdzałem, w tym momencie pomyślałem sobie zła wróżba ale nic pompka i jazda, tłoczę, tłoczę a tu nic nie przybywa zaczynam nasłuchiwać okazuje się że powietrze ucieka w tym samym tempie co ja tłoczę. Patrzę na zegarek 7:20 obracam rower i zabieram się za wymianę w między czasie dzwonie do Tomka i melduje o sytuacji. Szybka wymiana i tłoczę tyle by do BP na kompresor dojechać.
Z małym poślizgiem ruszam na plac gdzie czekają Krzysiek (Kysu), Andrzej(Andi333),Piotrek(Bros) i Tomek (T0mas82) w tym składzie jedziemy na BP gdzie wtłaczam odpowiednią ilość powietrza w kółko i ruszamy na Pogorię w okolice mola gdzie powinni czekać na nas Krzysiek(Krzychu22) i Dominik (Zetor). Pomimo małego poślizgu okazuje się że to my musimy zaczekać na szczęście może 5min.
Ruszamy przez Pogorię w kierunku Siewierza oczywiście Krzysiek gdzie może kieruje nas terenami choć obiecywał asfalty. Tam żegna się z nami Bros który wraca do domu. W pewnym momencie młodzież wrzuca 5 bieg i kręcą w tempie ok. 35km/h ja szybko odpadam od tego pociągu lituje się Andrzej który postanawia mi towarzyszyć.
Doganiamy ich po pewnym czasie na popasie. Dalej już raczej razem jedziemy aż do Złotego Potoku gdzie pozwoliłem sobie cyknąć te jedyne fotki.

Pałacyk w Złtym Potoku © Accjacek


Pałacowy park z oczkiem wodnym © Accjacek


Takie sobie ptaszki © Accjacek


Andrzej rozmyślający o przewadze SLX nad Deorką © Accjacek



. Z racji że czasu było mało postanawiam ruszyć w drogę powrotną oczywiście Krzychu proponuje teren który okazuje się być drogą przez mękę ciągle nam ktoś rzucał kłody pod koła (szlak czerwony) tak przez 45 min robimy 5km w większości prowadząc. I proszę Krzychu mamy fotki też prowadziłeś :).
Po dojechaniu do rozjazdu grupa zaczyna się łamać aby końcem się podzielić na 2 ekipy Tomek i Krzyśki ruszają pieszym na Morsko a Ja, Andrzej i Dominik asfaltami do domu. Widocznie Andrzejowi coś ten podział nie spasował bo zaraz jak tylko ruszyliśmy to przyhamował co i ja uczyniłem tyle że już trochę gwałtowniej bo i musiałem mieć czas na zareagowanie na Andrzejowy podstęp a Dominik z ułańską fantazją wpakował mi się w bagażnik ale jakoś udało się tą kraksę ustać więc pojechaliśmy dalej. Andrzej podpuścił mnie co by jechać na nawi a że miałem wersje pieszą to szybko nas skierowała w las a tam wydmy i kilometr musieliśmy kopać jadąc żółwikiem było też kilka całkiem fajnych zjazdów ale po dotarciu do kolejnych asfaltów Andrzej zarządził że on prowadzi i nie będzie już żadnych skrótów poczym zapiął słuszne 30km/h i cisnął jak by mu rosół stygł :)
Ja ledwo byłem w stanie utrzymać to jak dla mnie szalone tempo i co jakiś czas prosiłem o przerwy regeneracyjne. Dopiero jak dostał telefon że obiad się odbył trochę nam odpuścił.
Tak dojechaliśmy na Pogorię 4 gdzie Andrzej postanowił się zemścić za utracony obiad i pokazując mi jak śmiga F-16 zafundował mi lądowanie bez wysuniętego podwozia. Czyli najzwyczajniej coś wymodził że ja wpakowałem się w jego koło potem wykonując kilka spektakularnych wymachów kierownicą zaliczyłem glebę. Straty materialne to potargana kurtka i chyba spodnie. Roweru nie oglądałem bo nie chciało mi się płakać a wywaliłem się na stronę napędu więc pewnie szlify są jutro sobie popatrzę.
Ja osobiście poobdzierany na łokciu, kolanie i żebrach tak zastanawiam się czemu na żebrach ale jest to jest. Wszystko odbyło się przy ok. 30km/h tak że cieszę się i tak że tylko tak się skończyło.
Niestety odebrało mi to już zupełnie chęć do jazdy i spacerowym tempem pokulałem się do domu. Wnioski są oczywiste ten poranny laczek mi podpowiadał że ten wyjazd będzie pechowy no i był.



cad:85

Testy maszyny po modernizacji i naprawie

Sobota, 5 listopada 2011 · Komentarze(1)
Kategoria do 50, Samotnie
Wyyjazd celem zakupu ochraniaczy na buty, zaczynam od sklepu speca, następny Magnes, zaglądam do Krossa tam mają dopiero mój rozmiar XXXL :) ale cena mało atrakcyjna jak za oferowany zestaw. Lekko zrezygnowany postanawiam jeszcze wjechać do BikeAtelier i w planach DG lub Będzin. A tu niespodzianka jest fajny zestaw tzn. cienkie przeciwdeszczowe na które można zakładać grubsze ocieplane lub same grubsze. Zakup został dokonany a i rabacik dostałem choć robiłem tam może drugi zakup. A potem wybrałem się do Kazimierza potestować nowy napęd i sam rowerek po ostatniej przygodzie.
Zapach nowości :) © Accjacek


Park w Sosnowcu Kazimierzu © Accjacek


W drodze powrotnej spotkałem Andrzeja wymiana paru zdań i każdy pojechał w swoją strone. Ja jeszcze zaliczyłem BP i jego kompresor troche chyba przesadziłem bo nabiłem do 5,5 bara rower teraz twardy jak kamień :)

cad:77

Przeczyce hard

Niedziela, 30 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100, Samotnie
Wyruszam z domu przed 8 mając plan przekabacić chłopaków co by jechali ze mną niestety plan był kiepski bo byłem ostatni a trudno było dyskutować jeden kontra trzech :)
Tak że zrezygnowałem z zawracania komukolwiek dupy i po krótkiej rozmowie wyruszamy chłopaki w swoją drogę a ja w kierunku pogori.

Pogorie objeżdżam terenem i przez Wojkowice docieram nad Przeczyce.
Tam ponownie wbijam na ścieżkę i zjeżdżam na plaże a potem to już targanie krzaków jak to mówi Krzychu.
Błota było po łańcuch a to dopiero początek © Accjacek


Przez pewien czas walczę z błotem i przedzieram się wzdłuż wody aż docieram w okolice S1 gdzie jest błocko porośnięte uschniętymi trzcinami i o jeździe ani prowadzeniu nie ma mowy. Tam wspinam się na skarpę i ścieżką pomykam aż do nasypu przy S1 tam tak stromo że moje ubłocone oponki jak sanki zresztą buty też.
Przeczyce pierwszy postój © Accjacek


Przeczyce to jedziemy dalej © Accjacek


plaża © Accjacek


Przedzieram się pod S1 © Accjacek


Jakoś się wdrapałem i dojechałem do mostu gdzie pod S1 przedostaje się na drugą stronę a tam okazuje się że zbiorniki są puste co pozwoliłem sobie udokumentować.

A to było po drugiej stronie S1 © Accjacek


Dalej już bardziej ludzkimi terenami wśród zbiorników dotarłem do ….. płotu.
Okazało się że jakimś cudem dostałem się na prywatne łowiska a na bramie była kartka że zamknięte i zapraszają w 2012 – jakoś nie chciało mi się czekać więc zacząłem szukać jakiegoś wyjścia i jak to z tego typu płotami bywa udało mi się znaleźć bramkę gdzie ktoś pozwolił sobie ją pozostawić otwartą (czytaj odciąć kłodkę).
Po oględzinach stwierdzam że moja maszyna wymaga Karchera więc obieram kierunek na moją robotę celem wykonania niezbędnego serwisu.
Przemykając czarnym szlakiem w okolicach Pogorii natknąłem się na partyzantów biegających z pistoletami na farbę dobrze że miałem czerwoną kurtkę bo bym jeszcze za dziczyznę robił.
Na zakładzie myjnia + smarowanie i już grzecznie do domu.
Cel niezrealizowany musze to zostawić sobie na przyszły rok dziś było za zimno na takie taplanie się w błotku.

cad:74

Katowicka zakręcona masa krytyczna

Piątek, 28 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 50-100, inne
Wyjechałem trochę wcześniej bo miałem zamiar kupić torebkę na bagażnik i nie wiedziałem ile mi zejdzie tak że pod dworcem byłem 20 minut po 16. A Adam ogłosił zbiórkę o 17 więc pokręciłem się trochę po mieście.
O 17 pojawił się Olo i Adam tak że w tym składzie pojechaliśmy do Katowic.
W Katowicach dołączył Tomek i Gozdi. I w takim składzie czekaliśmy na start masy.
Frekwencja była kiepska przygotowanie trasy też. Tak że masa przejechała trochę deptakami trochę ulicami i była bardzo króciutka co akurat nie przeszkadzało.
A w drodze powrotnej z racji że Tomek znowu marudził o Borkach to pojechaliśmy Adama odstawić do Siemianowic i dalej sami już przez Czeladź i Będzin do domu.
cad:81