Z racji że w trakcie ostatniej wycieczki złamał mi się zaczep w torebce podsiodłowej pojechałem do jednego słynnego sklepu w Sosnowcu z reklamacją a tu pełen wersal od ręki i bez krzyku.
Sprawdziłem swoje tempo bez rozgrzewki ale chyba dobrze że nie pojechałem z chłopakami w niedziele bo by zmarzli czekając na mnie :)
A niedziele spędziłem na małej przebudowie a oto efekt
Dziś termometr pokazał 1,4'C chyba pora myśleć o sankach. Powrót do domu po zmianie planów ku radości dzieciaka. Cieżkie chmury i prognoza godzinowa przekonała mnie że nie ma sensu ryzykować deszczu w takich warunkach. cad:82
Część trasy targałem jakimiś krzakami w których to rozmyłą mi się ścieżka lub coś co ją imitowało. Jakąś dziurą w płocie włamałem się na ogródki działkowe licząc że po drugiej stronie będzie brama otwarta i droga do cywilizacji ale nie wszystko już było pozamykane. Więc dalej targałem krzakami aż dotarłem gdzieś w okolice "fashion house" a potem już kierunek na dom.
Zimno, ciemno i brak motywacji w takich warunkach wszystko mi mówiło jedź samochodem. A jednak jakoś się przełamałem i mocno spóźniony ruszyłem już najkrótszą trasą co by się wyrobić do pracy.
Ciuchy się sprawdzają ale gęba zmarzła mi na maksa trzeba powoli myśleć o zmianie transportu.
W pracy zrobiłem sprzątanie maszyny i fotki deorce.
Cały dzień byłem jakiś rozbity i zmęczony, tylko mi się chciał spać. Żonka nie może na mnie patrzeć i po południu wygania mnie na rower - coś niesamowitego. Swoją decyzje motywuje tym że po rowerku jestem jakiś taki żywszy. To pojechałem objechać pogorie bo nie miałem żadnego pomysłu na dziś. W lasku jest już sporo piasku można troche sobie pokopać, co raczyłem zrobić jak się chce jeździć z harpaganami w góry trzeba ćwiczyć.
cad:85
PS. Kolejne święto nawet browara pod to otwieram a mianowice deorce stukło dziś 8 tyś
Przez Kazimierz - dalej mnie wszystko boli, udało mi się blat włączyć może będzie też rozjazd.
W pracy miałem większe możliwości to potraktowałem chemią napęd a następnie gdy już lśnił nałożyłem dwukrotnie zielonego "Finisz line" i podregulowałem ponownie przedni hamulec.
Droga powrotna przez łosień, Okradzionów, Sławków i lasami wokół Euroterminala.
Po wczorajszych lekcjach jestem mocno obolały tak naprawdę to bolą mnie uda, ręce no i siodło jakieś takie poobijane. Po obiadku postanawiam zobaczyć jak wygląda sytuacja z moim rowerkiem. Sprawy znane to stopka którą po prostu odkręciłem i poleciała do kosza, następnie czyszczenie napędu i przegląd łańcucha czy gdzieś się nie rozłazi (tu wszystko ok) czyszczenie i smarowanie. Deorka górą :). Następnie hamulec przedni bo sobie cichutko popiskiwał w drodze z dworca do domu, ale oprócz małego kawałka drewienka nic tam nie znalazłem. To co zrobić z problemami swojego obolałego cielska ... rozjazd. Cichutko odzywam się że chce na rower o dziwo dostaje zielone światło bez zbędnych dyskusji ... kochana żonka. Na to wszystko napatoczył się syn i z uśmiechem na ustach zapytał gdzie jadę i czy może ze mną. Plan został zrewidowany i wyjazd na Przeczyce skrócono do objazdu pogorii ale z przyczepką. Udało mi się przetestować nowe nabytki z decathlona czyli spodenki + koszulkę (zestaw z rajdu w Mysłowicach) + nowe buty SPD Shimano. Porównanie ze Specami na razie na korzyść Speca bo te mnie uwierały w kostkę ale moja kostka może być obita po górach tym bardziej że musiałem po nogach oberwać bo mam trochę buty potargane.
Może wczoraj nie latałem ale dziś sobie pojeździłem może wolniej, z trudem ale lans był.