Cel był prosty rekreacyjnie jazda nad zbiornik Dziećkowice i prawie był bo automapa w wersji ruch pieszy potrafi takie skróty pokazać że spokojnie mogłem z 15km sobie zapisać jako jazda w terenie. Zresztą stąd taka słaba średnia bo moje oponki średnio zapatrywały się na piasek. A otaczając zbiornik Dziećkowice miałem wszystkiego pod dostatkiem czyli troche asfaltu, trochę piasku i duże kałuże których pokonanie powodowało szybsze bicie serca bo było tak głęboko że woda na wysokości stóp i się zastanawiałem wleje się do buta czy nie. Po tym jeszcze obrałem kierunek na Sosinę i do domu.
to ostatnie na 100 m od domu (pod latarnią najciemniej :) złapałem jakiś kamień i poszłem w krzaki straty jeszcze nie znane mam nadzieje że brak (głowa uratowana przez kask a ręce przez rękawiczki osprzęt też wygląda na kompletny.
Noc spędziłem w małym moteliku chyba nawet sam jako jedyny gość. Pokoik maleńki że ledwo łóżko i szafka z TV się mieściła ale dla mnie i tak był tylko istotny prysznic i wyrko. Wstaje przed 7.00 śniadanko wskakuje na rower i jazda. A w sumie to mordęga bo cały czas pod wiatr i ucieczki przed deszczem który dopadł mnie 2 razy na szczęście udawało mi się uciec więc byłem tylko lekko mokry.
Niestety przy takiej jeździe musiałem oszczędzać kolano które mnie bardzo bolało a to przekładało się na jeszcze bardziej obolałą d.. (siodełko) i dłonie. A wczoraj wieczorem było ta bezwietrznie oj można było te 40 km ekstra zrobić ale cóż trzeba było walczyć ze swoimi słabościami.
Po paru godzinach walki dotarłem już tylko przejazd przez miasto i ląduje u rodzinki. <a href="" title="GPSies - Poznań d2"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - Poznań d2" /></a>
Test nowego bagażnika - zapiąłem sakwy dla spokojnego sumienia zapakowałem po 2 butelki 1,5l na stronę i pojechałem trochę asfaltami trochę ścieżkami polnymi. Jak na razie ok teraz muszę zrobić ponownie test tyle że po 10 kg na stronę.
Tym razem miało być lekko, blisko i bez wysiłku. Wyjazd w kierunku Sosiny a po drodze fajny podjazd ale najpierw był Balaton, podjazd i Sosina. A potem poleciałem na Kazimierz tam też jest bajorko a i przy okazji lody włoskie zostały skonsumowane. Następnie obrałem kierunek na Pogorie 3 i 4 i powrót do domu.
Niestety lekko nie było wiatr taki że mnie stopowało a może to ja byłem kiepski??
Start koło molo Pogoria3 kolejno Pogoria4 i Przeczyce. Na Przeczycach sporo jachtów i wędkarzy. A potem przy pomocy automapy ustawionej w profil pieszego pojechaliśmy do Świerklańca.
Nawet Automapa potrafi znaleźć takie skróty że można spotkać takie cudka przyrody.
Miało być standardowo czyli Pogoria i do domu ale coś mnie tknęło co by przeskoczyć przez S1 i zahaczyć o Przeczyce. Niestety zastałem smutny widok rozpadających się domków letniskowych.