Cel był prosty rekreacyjnie jazda nad zbiornik Dziećkowice i prawie był bo automapa w wersji ruch pieszy potrafi takie skróty pokazać że spokojnie mogłem z 15km sobie zapisać jako jazda w terenie. Zresztą stąd taka słaba średnia bo moje oponki średnio zapatrywały się na piasek. A otaczając zbiornik Dziećkowice miałem wszystkiego pod dostatkiem czyli troche asfaltu, trochę piasku i duże kałuże których pokonanie powodowało szybsze bicie serca bo było tak głęboko że woda na wysokości stóp i się zastanawiałem wleje się do buta czy nie. Po tym jeszcze obrałem kierunek na Sosinę i do domu.
to ostatnie na 100 m od domu (pod latarnią najciemniej :) złapałem jakiś kamień i poszłem w krzaki straty jeszcze nie znane mam nadzieje że brak (głowa uratowana przez kask a ręce przez rękawiczki osprzęt też wygląda na kompletny.
Powrót naszą sławną PKP wykupiłem bilet dla roweru więc szukam tego osławionego wagonu na rowery okazuje się że jest to jeden zlikwidowany przedział gdzie usunięto siedzenia i zamontowano trzy wieszaki na rowery. Ale nie to jest straszne a to że wejście ma standardowe rozmiary jak dla pasażerów i dodatkowo w Poznaniu peron jest poniżej najniższego stopnia wagonu tak że trzeba rower podnieść na wysokość oczu aby wstawić rower do wagonu co przy sakwach nie jest łatwym zadaniem. Szarpiąc się z rowerem potargałem sakwy i złamałem w jednej wzmocnienie o czym boleśnie się przekonałem jadąc z Katowic do domu gdy jedna sakwa mi się wkręciła w szprychy.
Podsumowanie dla mnie to lekcja że na prostych rzeczach człowiek ginie a PKP to tylko ładne reklamy a reszta to nadal komuna jak za dobrych czasów. Jak sobie podsumuje to mi wyszło koszty przejazdu na ponad 100 zł bo 10 za bilet i ponad 100zł za sakwy.
A sam wyjazd był dla mnie lekcją pokory ale pokazał że rowerkiem też się da i można fajnie czas spędzić nawet w siodle. Następnym razem pozwolę sobie na zupełnie inny wariant bez gonitwy ze zwiedzaniem mijanych zabytków i lepszym przygotowaniem kondycyjnym :)
Noc spędziłem w małym moteliku chyba nawet sam jako jedyny gość. Pokoik maleńki że ledwo łóżko i szafka z TV się mieściła ale dla mnie i tak był tylko istotny prysznic i wyrko. Wstaje przed 7.00 śniadanko wskakuje na rower i jazda. A w sumie to mordęga bo cały czas pod wiatr i ucieczki przed deszczem który dopadł mnie 2 razy na szczęście udawało mi się uciec więc byłem tylko lekko mokry.
Niestety przy takiej jeździe musiałem oszczędzać kolano które mnie bardzo bolało a to przekładało się na jeszcze bardziej obolałą d.. (siodełko) i dłonie. A wczoraj wieczorem było ta bezwietrznie oj można było te 40 km ekstra zrobić ale cóż trzeba było walczyć ze swoimi słabościami.
Po paru godzinach walki dotarłem już tylko przejazd przez miasto i ląduje u rodzinki. <a href="" title="GPSies - Poznań d2"><img src="http://www.gpsies.com/images/linkus.png" border="0" alt="GPSies - Poznań d2" /></a>