Jakoś się zorganizowałem na troszkę tylko ten świerszcz w rowerku mnie tak wbulwia że nie wiem co :( Bez radia nie da się jechać i te spojrzenia przechodniów co to za ukraina tak jęczy
Z racji że nie chciało mi się oglądać tej olimpijskiej porażki w wykonaniu naszych siatkarzy zabrałem się za montaż moich nowych gadżetów czyli oponki Maxxis CrossMark na tył bo Michał już był gładki, a także lustereczko i latareczkę a potem pojechałem na Sosinę jakimiś chaszczami których część pokonywałem po raz pierwszy.
Dzieci w łóżkach godzina 21 z minutami nareszcie trochę czasu dla siebie. Przejazd zgodnie z tytułem. Przejazd przez lasek w egipskich ciemnościach jedynie przy mojej lampce sprawia mega frajde dlatego też zrobiłem 2 kółka wokół P4. Ogólnie ekstra się jechało 0 rowerów i rolkarzy jedynie troche zakochanych ale oni po krzakach albo ławkach buszowali.
Jakoś się organizuje czyli pełna improwizacja. Rozdaje dzieci babci i już o 10 mogę jechać ale gdzie?? Szybki look na mapę google i pada na ruiny w Bydlinie. Jak to z takimi wyjazdami bywa zaczęło się od tego że gdy chciałem udokumentować moje spotkanie z wielbłądem to okazało się że bateria w telefonie który jest też aparatem fotograficznym właśnie się wyczerpała. Na 10 km przed celem żywota dokonała bateria w walkmanie a 5 km później akumulator od nawigacji. Tu jeszcze udało mi się zadziałać i ograniczyć konsumpcje energii tak aby objechać całą trasę na całkowicie ściemnionym ekranie. Tak że przynajmniej ślad GPS mi pozostał z tej wyprawy. A czemu ruinki bo raptem jest tego 4 ściany i trochę murku reszta poszła w szabrunek przez okolicznych mieszkańców - tak przynajmniej wynikło z tablic informacyjnych.
Na koniec mi też odcięło energię a w sumie to jej nigdy nie było... niestety braki kondycyjne mam straszne.
I do 100km też zabrakło a dokręcać nie lubię bo jakoś tak bez sensu robić ileś tam kółek wokół bloku co by ładny wynik mieć.
Jak przystało na ojca małej kobiety czasu u mnie mizernie dlatego też km nie przybywa ale dziś mam chęć się zmęczyć kosz nie wypalił więc ide na rower jest godzina 21 z minutami. Gdzie o tej porze można jechać przy moim marnym oświetleniu oczywiście na pogorie zapolować na batmany. Niestety batmanów brak no ok 2szt na całą pogorie to tak jakby żadnego. Zrobiłem część asfaltową i właśnie wróciłem, teraz mały browarek, kąpiel i lulu. Dobranoc tym którzy mnie jeszcze pamiętają.
Bez celu i pomysłu początek jak z synkiem celem poszukania przejazdu gdzie nie trzeba zsiadać z rowera a potem już tak na wariata trochę tu trochę tam. Na koniec wjazd na myjnie przy BP celem wypucowania rowerka i o ironio jak skończyłem to musiało zacząć padać.
Jak sobie człowiek wygospodaruje trochę czasu to musi padać, na dodatek miałem jakieś głupie pomysły i potaplałem się na hałdzie w błotku co zupełnie mi odebrało chęć do jazdy.
A miało być Sosinka, Bukowno, Pogoria, Przeczyce,dom. A wyszło jak widać ...
Miałem mikro paczkę do odebrania a że z racji urlopu łatwiej jest trochę czasu wygospodarować to pojechałem rowerkiem. Ogólnie automapa przeprowadziła mnie bokami lub wręcz polami.