Jak zwykle jedynie co to trochę inaczej mnie teraz nogi bola bo wczoraj siodło podniosłem o 1 cm a wrażenie takie jak bym pierwsze kilometry w tym roku robił ale zobaczymy może uda się kolana odciążyć.
Po wczorajszym koszu do późnych godzin nocnych dziś nogi sztywne szczególnie łydki no i kolano boli po twardym lądowaniu na parkiecie. Na ostatnich 2 kilometrach coś mi zaczyna kapać na czerepek wiec troszkę podkręciłem co by tylko się zamoczyć a nie zmoczyć w tym wieku już trochę wstyd.
dziś mała gorączkuje więc nie będzie wycieczek zresztą wczorajszy wiatr dał mi popalić i całą noc spałem na baczność, a rankim ciężko człapałem. Jedną rzecz musiałem zrobić więc zabrałem syna i pojechaliśmy do rowerowego po lusterko bo wczoraj wypadło mi szkiełko gdzieś w Olkuskich lasach a jadąc bez przekonałem się jaki to jest luksus wiedzieć co się dzieje z tyłu bez ciągłego obracania głowy.
To jest rewelacyjna inwestycja i wielu stresujących sytuacji udaje się uniknąć.
Dziś pierwszy raz po 2 dniach pogody ...mokrej bo raczej nie deszczowej. Ubrany zbyt ciepło musiałem re konfigurować warstwy już po 3km. Z racji że mam raczej trasę spokojną więc o przygodach pokroju Tomka czy Limita pisać nie mogę i dobrze. Nie wiem tylko czemu zawsze rano mi się gorzej jedzie...
Po pracy pare obowiązków a dokładnie szt.2 czyli do szpitala górniczego po fotki RTG moich kolan i barków a następnie do meblowego załatwić reklamacje.
Nie nie musicie się martwić z barkami wygląda że jest ok a kolanko przynajmniej jedno do małego zadbania w każdym razie mam się udać do lekarza.
Dziś z synem pokazać mu miejsce ostatniej walki partyzantów z oddziału "Ordona". W okolicach "Balatonu" mija nas Gizmo na szybkie cześć. Większość drogi bez ekscesów jedynie w lasach sporo błota. Robimy objazd euroterminala i na wysokości zjazdu na Burki dogania nas Andi z którym jedziemy do Juliusza. Tam się rozdzielamy bo dogonił nas deszczyk który w okolicach dworca zamienia się w ulewe, chowamy się na dworcu a po 10 min ruszamy dalej, taka sobie ulewa 10 minutowa.