Wpierw złamał mnie coś ala katar jak już witałem się z gąską to poszedłem na kosza i znów pauza bo się noga spsuła. Dziś test wpierw zobaczyć spalony kościół w Sosnowcu a później kółko wokół P3 i do domu. Tak do 20km było ok później noga zaczęła się upominać o zakończenie jazdy, powoli trzeba ją rozruszać.
To jest jakieś wariactwo aby w trzy dni tak się pogoda przewróciła dziś z +4 cała drogę woda mi z kasku kapała. Trasa najkrótsza co by złapać jaki komplet ciuchów sobie przygotować na te warunki i nie zmarznąć, dziś przesadziłem z ilością warstw.
Powrót w zestawie wiosennym. Trasa spokojna na Klimontowie spotykam Andiego niestety nie miałem czasu na pogaduchy więc chyba mu średniej bardzo nie zdołowałem :) cad:69
Po raz trzeci piszę ten wpis bo coś dziś bikestats szwankował i nie zapisywał moich wypocin. Po samym wyjeździe sobie wiele obiecywałem niestety źle się przygotowałem do tematu bo zakładałem że będzie łatwo, przyjemnie i po płaskim niestety po 12 godzinach w samochodzie człowiek jest tak zmordowany i pokurcz że wskoczenie na rower nie jest proste. A mi jeszcze trafił się na sam start podjazd ale dałem rade. Drogę do miasta wyznaczył mi "Locus" i poprowadził mnie w większości ścieżkami rowerowymi dopiero w centrum pojawił się problem bo ścieżki pojawiały się i znikały a na bus-pasach byłem przeganiany. Po drodze fotek nie robiłem bo czasu miałem tyle co na lekarstwo a na centrum raptem może 30 min więc fotki z łapanki. Powrót znacznie łatwiejszy bo już się rozgrzałem.