Dziś w końcu udało się wygospodarować trochę czasu i syn miał okazje zaprezentować mi iż nauczył się poruszać na rowerku. Z racji iż objazd osiedla wykazał iż robi dla mnie imponujące postępy postanowiliśmy pojechać do decatchlonu na przymiarkę roweru który będzie odpowiedni dla niego rozmiarowo. W sklepie spotkałem Nekora kilka szybkich zdań i każdy ruszył w swoim kierunku. Średnia pewnie spadnie ale mam kompana do jazdy :) i motywatora dla mojej żonki :) Szkoda że teraz zaś córcia się pochorowała i przyczepka leży odłogiem..... życie :(
Ponoć dziś ostatni dzień ładnej pogody to zabrałem maleńką na wycieczkę. Skończyło się płaczem z bliżej nie określonych przyczyn na szczęście ostatnie 5km ale nic przyjemnego jechać z płaczącym dzieciakiem wszyscy patrzą na ciebie jak na sadystę albo mordercę.
Zostałem wysłany jak zwykle w świat kolejne parę dni bez roweru i innych pierdół które lubię robić. Postanawiam to trochę zmienić jest okazja jedzie nas 2 więc pakuje rower do auta z planem że sobie pojeżdżę i po 17 mam w końcu trochę czasu więc składam rower, wskakuje w ciuchy i jadę tak aby się nie zgubić czyli po trochu w każdą stronę. Pierwsze wybieram drogę która okazuje się ciągła wspinaczką niestety bidon pusty po drodze nie spotkałem nawet pół sklepu z wodą postanawiam wrócić do miasta za piciem marnuje chyba z godzinę na poszukiwanie jakiegokolwiek sklepiku z wodą. Tu wszystko jest opanowane przez supermarkety ogólnie tragedia nawet na stacji benzynowej nie mieli a w restauracji chcieli mi sprzedać na szklanki. W końcu znalazłem więc wyruszyłem w innym kierunku do miasteczka Vittorio Venetto a że wieczór się zbliżał a ja nie znam tutejszej topografii więc zawróciłem do hotelu. Szkoda że nie mam mapy europy można tu fajnie rowerkiem pojeździć a może to tylko po prostu inne otoczenie?
Co zauważyłem to tu są bardzo popularne rowerki ale kolarki można spotkać czasami nawet 20-40 osobowe peletony wszyscy elegancko odstawieni jak by na rajd jechali.
Dziś pomimo że pogoda piękna dzień był mocno nie rowerowy aż do momentu gdy żonka stwierdziła że trzeba dziecku prezent kupić (temu starszemu) padło hulajnogę to pojechaliśmy do Spec sklepu a tam już zacząłem tańce urabiańce i sukces. Hulajnoga kupiona, przyczepka jest nareszcie będę mógł pośmigać na rowerku z dzieciakiem wykonując swoje obowiązki ojcowskie czyli sprawowanie opieki :) Oczywiście natychmiast po powrocie montaż i całą rodzinkę na rowery (synek był u babci więc mu się udało) dystans porażający ale dla żonki to i tak sukces a może mi się kobiecina rozochoci :)
Po porannych bólach nie sądziłem że będzie mi dane pojeździć tym bardziej że plan był działkowy ale w takim słońcu prace na działce jakoś mnie nie przekonywały do siebie.
Po południu już było znośnie kolano rozruszane nie dokuczało mi to postanowiłem wykorzystać okazje że musiałem z tematem do braciszka podjechać i wybrałem się rowerkiem. Ogólnie pozytywnie zaskoczony jestem choć nogi raczej nie obciążałem i jechałem bardzo delikatnie. Kolano zaczęło doskwierać dopiero po 30km i były to tylko lekkie oznaki wczorajszego wysiłku. A już się martwiłem a będzie myślę ok jutro test na koszu jak dam rade to będzie mi dane jeszcze pojeździć.