Dziś kolejna noc tym razem z synem bo mu obiecałem że go kiedyś zabiorę a to już była ostatnia szansa na w miarę sensowne warunki. Jak się spodziewałem synka odcięło w lasku na 4 i ledwo się doturlał do asfaltu gdzie go za pomocą ekspandera przyczepiliśmy do bagażnika i rozpocząłem pogoń za główną grupą. Z językiem u pasa udało nam się dojechać i troszkę pogadać o pierdołach z kumplami. Chyba od ponad pół roku miałem okazje widzieć się z Tomkiem ale on że tak zacytuje bajki Disneya "Zaświergolony" że tylko Moniki szukał i się pod nosem uśmiechał a reszta jak zwykle śmiechy chichy aż mnie żołądek rozbolał. Niestety nie mogłem długo siedzieć ze względu na synka więc tylko szybka kiełbaska na ogniu i powolutku obraliśmy z synem kurs do domu.
Tutaj wielkie podziękowania dla Gozdiego który pilotował nas aż od mola na pogori 3 do parku zielona a później dogonił pod kościołem w DG i odprowadził pod komisariat w Klimontowie
Zostałem zaproszony przez Syna na wycieczkę. To pojechaliśmy na Kazimierz do parku zaczepiając o e.clerca celem zakupienia papu dla rybek bo już trzy dni biedaczyska pływały na głodnego.
Do decathlon, po drodze spotykam Andiego po kilku miesiącach jakiś taki wypasiony :) chyba mniej jeździ a więcej spożywa .... to pewnie te nowe kółka mniejsze opory dają to mniej kalorii pali. Dziś pogoda dupiata to i daleko się nie wybierałem co by mi dzieciaki nie zmokły